Lubię jesień. A najbardziej dotyk gładkiego, chłodnego kasztana w dłoni. Paletę kolorów na drzewach, niezapomniany zapach owoców na targu, mgły na polach. Choć wiem, że wtedy często pada deszcz i słychać szalejący w gałęziach drzew wiatr. Choć lata trochę żal i gorącego słońca. Dni są coraz krótsze, a wieczory pełne zadumy.
Z dzieciństwa pamiętam ludziki robione z kasztanów i zapach grzybów zebranych przez babcię. Ciepło, jakie dawał mi wełniany płaszczyk, zrobiony przez mamę. I że zamiast czapki na głowie nosiłam słodki berecik :) Pamiętam bardzo dobrze też jeden jesienny dzień i wielki napis SOLIDARNOŚĆ ułożony z kasztanów w parku... Pamiętam tych kilka jesieni, kiedy coś zaczynało się z wielką nadzieją na płomienny ciąg dalszy... I tę jedną jesień, kiedy to, co miało trwać wiecznie, upadło z hukiem w przepaść...
Przeglądałam wiersze o jesieni – większość nie nastraja optymistycznie – wszędzie o przemijaniu, śmierci, samotności, bólu i nieszczęściu . Udało mi się jednak znaleźć jeden, autorstwa Lidii Krzysztoń, który pokazuje inne oblicze tej pory roku. I chciałabym powiedzieć jak Ania z Zielonego Wzgórza – jak to dobrze, że są na tej ziemi pokrewne dusze! :)
Panna Jesień
Czyja to jest koleżanka
ta jesienna piękna panna
zmienia suknię co dzień nową
bardziej zwiewną kolorową
włosy długie rozpuszczone
wiatr je splata w każdą stronę
kroczy dumnie po trawnikach
po ogrodach aż gdzieś znika
i znajduję ją na łąkach
całą w rosie i pająkach
sieci ciągną się perłowe
na nich muszki kolorowe
idzie dalej jest nad rzeką
mgły jej nową suknię splotą
i znów panna jest jak nowa
tylko bardziej szara płowa
i tu czekać będzie skrycie
na jesienne nowe życie

Lubiłabym jesień gdyby trwała tak długo, jak długo kasztany są gładkie i chłodne... Tak samo szybko jak one robią się matowe i martwe - blednie dla mnie urok jesieni.
OdpowiedzUsuń