



Na przekór temu, co za oknem, ja napiszę dzisiaj o lecie :). Chory Antek zainspirował mnie obrazkami, które wg niego są piękne - chciałby mieć taki domek na plaży. Są to obrazy brytyjskiej malarki Margaret Heath, która fascynuje się morskim pejzażem. Kilka z nich możecie obejrzeć powyżej. Na mnie działają terapeutycznie – zwłaszcza dzisiaj, kiedy po porannym spacerze wróciłam zmarznięta do domu.
A jak mówimy o lecie, to przypomniał mi się jeden z moich ulubionych fragmentów z sagi o Muminkach. Jest to opis śniadania, które zjada rodzina Muminków po przejściu nocnej nawałnicy i sztormu. Ta historia jest dla mnie szczególnie zabawna i pouczająca – chciałabym tak jak Mama Muminka być wyluzowana i rozweselona w tych okolicznościach…
„W chwilę później Mama Muminka po raz pierwszy mogła popatrzeć na swoją kuchnię z góry. Była oczarowana. Kuchnia wyglądała jak słabo oświetlone, jasnozielone akwarium. Na jego dnie rozróżniła piec i kubełek na śmieci. Ale wszystkie krzesła i stoły pływały w wodzie tuż pod sufitem.
- Jakie to okropnie śmieszne – powiedziała i zaczęła się śmiać.
Śmiała się tak bardzo, że musiała usiąść w fotelu na biegunach, kuchnia bowiem widziana w ten sposób działała na nią ogromnie rozweselająco.
- Dobrze, że wypróżniłam kubełek na śmieci! – powiedziała ocierając oczy. – I że zapomniałam przynieść drzewa!
- Nurkuję, mamusiu – powiedział Muminek.
- Nie pozwólcie mu, nie pozwólcie, proszę! – zawołała Panna Migotka wystraszona.
- Nie, dlaczego? – odpowiedziała Mama. – Jeżeli on uważa, że to jest emocjonujące?
Muminek stał przez chwilę bez ruchu i oddychał tak spokojnie, jak tylko potrafił. Następnie dał nura do kuchni. Podpłynął do spiżarki i otworzył drzwi. Woda w spiżarce była biała od mleka, a tu i ówdzie unosiły się w niej drobinki dżemu borówkowego. Obok niego przepłynęło kilka bochenków chleba, a za nimi zwój makaronu. Muminek chwycił maselniczkę, złowił w przelocie bochenek chleba i zatoczył łuk nad płytą kuchenną, aby wziąć Maminą puszkę z kawą. Potem wypłynął pod sufit i głęboko wciągnął powietrze.
- Spójrzcie tylko, jednak nie zapomniałam zakręcić puszki! – zawołała radośnie Mama. – Czuję się jak na wycieczce! Czy mógłbyś również wyłowić imbryk do kawy i filiżanki?
Nigdy jeszcze śniadanie nie było tak interesujące. Wybrali krzesło, którego nikt nigdy nie lubił, porąbali i ugotowali na nim kawę. Cukier rozpuścił się, niestety, ale na szczęście Muminek znalazł puszkę syropu. Tatuś zjadł marmoladę prosto ze słoika, a mała Mi przewierciła świdrem cały bochenek, na co jednak nikt nie zwrócił uwagi.
Muminek jeszcze kilkakrotnie dawał nurka, aby coś uratować z kuchni, i wówczas woda bryzgała na cały wypełniony dymem pokój.- Nie będę dziś zmywała – powiedziała uradowana Mama Muminka. – Kto wie, może nigdy już nie będę zmywała? Ale, moi kochani, czy nie moglibyśmy wyłowić trochę mebli z salonu, zanim się zupełnie rozpuszczą?” (Tove Jansson „Lato Muminków”)
A jak mówimy o lecie, to przypomniał mi się jeden z moich ulubionych fragmentów z sagi o Muminkach. Jest to opis śniadania, które zjada rodzina Muminków po przejściu nocnej nawałnicy i sztormu. Ta historia jest dla mnie szczególnie zabawna i pouczająca – chciałabym tak jak Mama Muminka być wyluzowana i rozweselona w tych okolicznościach…
„W chwilę później Mama Muminka po raz pierwszy mogła popatrzeć na swoją kuchnię z góry. Była oczarowana. Kuchnia wyglądała jak słabo oświetlone, jasnozielone akwarium. Na jego dnie rozróżniła piec i kubełek na śmieci. Ale wszystkie krzesła i stoły pływały w wodzie tuż pod sufitem.
- Jakie to okropnie śmieszne – powiedziała i zaczęła się śmiać.
Śmiała się tak bardzo, że musiała usiąść w fotelu na biegunach, kuchnia bowiem widziana w ten sposób działała na nią ogromnie rozweselająco.
- Dobrze, że wypróżniłam kubełek na śmieci! – powiedziała ocierając oczy. – I że zapomniałam przynieść drzewa!
- Nurkuję, mamusiu – powiedział Muminek.
- Nie pozwólcie mu, nie pozwólcie, proszę! – zawołała Panna Migotka wystraszona.
- Nie, dlaczego? – odpowiedziała Mama. – Jeżeli on uważa, że to jest emocjonujące?
Muminek stał przez chwilę bez ruchu i oddychał tak spokojnie, jak tylko potrafił. Następnie dał nura do kuchni. Podpłynął do spiżarki i otworzył drzwi. Woda w spiżarce była biała od mleka, a tu i ówdzie unosiły się w niej drobinki dżemu borówkowego. Obok niego przepłynęło kilka bochenków chleba, a za nimi zwój makaronu. Muminek chwycił maselniczkę, złowił w przelocie bochenek chleba i zatoczył łuk nad płytą kuchenną, aby wziąć Maminą puszkę z kawą. Potem wypłynął pod sufit i głęboko wciągnął powietrze.
- Spójrzcie tylko, jednak nie zapomniałam zakręcić puszki! – zawołała radośnie Mama. – Czuję się jak na wycieczce! Czy mógłbyś również wyłowić imbryk do kawy i filiżanki?
Nigdy jeszcze śniadanie nie było tak interesujące. Wybrali krzesło, którego nikt nigdy nie lubił, porąbali i ugotowali na nim kawę. Cukier rozpuścił się, niestety, ale na szczęście Muminek znalazł puszkę syropu. Tatuś zjadł marmoladę prosto ze słoika, a mała Mi przewierciła świdrem cały bochenek, na co jednak nikt nie zwrócił uwagi.
Muminek jeszcze kilkakrotnie dawał nurka, aby coś uratować z kuchni, i wówczas woda bryzgała na cały wypełniony dymem pokój.- Nie będę dziś zmywała – powiedziała uradowana Mama Muminka. – Kto wie, może nigdy już nie będę zmywała? Ale, moi kochani, czy nie moglibyśmy wyłowić trochę mebli z salonu, zanim się zupełnie rozpuszczą?” (Tove Jansson „Lato Muminków”)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz