wtorek, 6 października 2009

Corvus cornix


Wczoraj oglądałam jeden z odcinków mojego ulubionego serialu - Przystanek Alaska. Jednym z wątków tego odcinka była interesująca relacja, jaka nawiązała się pomiędzy Chrisem (o Poranku oczywiście) a jeleniem, któremu Chris oszczędził życie i nie zrobił sobie z niego potrawki. Chris wracając do przyczepy, która stanowi jego dom, odnalazł butelkę – był to „prezent za uratowanie życia”. A przynajmniej tak to później zaczął traktować Chris. Wybierając się do lasu na kolejne spacery, podrzucał różne smakołyki swojemu nowemu znajomemu, a jeleń … nie pozostawał dłużny. Oczywiście cała ta historia jest przedstawiona z punktu widzenia Chrisa – być może widział to, co chciał zobaczyć :) A być może nie doceniamy otaczających nas zwierząt, uzurpując sobie prawo do bycia najmądrzejszymi i wszechwiedzącymi… Historia z jeleniem przypomniała mi pewne zdarzenia z mojego życia, które miały miejsce kilka miesięcy temu i które zapoczątkowały moją fascynację ptakami. Tak jak Chris zawarłam szczególną znajomość z pewną wroną siwą – która przez parę tygodni towarzyszyła w moich spacerach z psem. Było to przedziwne i niesamowite doświadczenie, które ukazało mi nieznany mi do tej pory poziom inteligencji ptaków i ich chęci do komunikacji z nami – ludźmi. Wrona wyraźnie chciała wejść ze mną w jakąś relację - a być może ja to tak widziałam ;). Przelatywała z drzewa na drzewo wzdłuż mojej trasy spacerowej – kracząc i zrzucając w moim kierunku drobne patyczki, listki, które odłamywała dziobem. Kiedy zawracałam w stronę domu, ona też zawracała. Nie widywałam jej codziennie, ale dosyć regularnie. Po dwóch tygodniach „wspólnych spacerów”, kiedy jej nie było – czegoś mi brakowało, tak jakbym tęskniła za nią. Trudno mi było nazwać to uczucie, ale chyba najbliższe było właśnie tęsknocie… W domu wertowałam wszystkie możliwe źródła, z których mogłam się czegoś dowiedzieć o życiu, zwyczajach i charakterze wrony siwej. Przy okazji naczytałam się sporo o innych ptakach z rodziny krukowatych. Zastanawiałam się, o co jej chodzi, bo kiedy zatrzymywałam się i patrzyłam w jej kierunku, to wrona nasilała swoje krakanie, tak jakby chciała coś mi powiedzieć. Pewnego dnia coś przyszło mi do głowy, pewna myśl, która na zawsze już zmieniła mój stosunek do ptaków. Więcej mojej wrony już nie widziałam – tak jakby zapadła się pod ziemię lub uleciała w stronę słońca… Być może znalazła inną osobę, z którą spędzała wiosenne spacery. A być może wypełniła swoją misję i pomogła mi odkryć coś, co dotąd było dla mnie schowane? Wrono – gdziekolwiek teraz jesteś – życzę Ci długiego i pięknego, pełnego wolności życia!

zdjęcie wrony by John Haslam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz