czwartek, 12 listopada 2009

Wodnik szuwarek :)


W jednym z moich ulubionych filmów główna bohaterka dochodzi do smutnego wniosku, że tyle uczy się w szkole, tyle czasu spędza nad lekcjami w domu, a nie posiada pewnej umiejętności tak potrzebnej jej w danym momencie – nie potrafi rozpoznać tropów zwierząt w lesie… Można by zadać sobie pytanie – czy jest to rzeczywiście najbardziej potrzebna w naszym życiu wiedza?? Jednak z drugiej strony można też zastanowić się, czy obecna edukacja rzeczywiście wyposaża nasze dzieci w to, co jest dla nich niezbędne... Ja osobiście odnoszę czasem wrażenie, że program w szkole można by zdecydowanie „odchudzić” i powstałą w ten sposób lukę zapełnić czymś bardziej praktycznym i bliższym naturze. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby dzieci spędzały więcej czasu w lesie, na łące ucząc się chociażby tego jak bezpiecznie przetrwać samotną noc w lesie czy odnaleźć drogę do domu. Jak dzięki zegarkowi ale też naturalnym elementom otoczenia wyznaczyć strony świata, jak wyżywić się dzięki naturalnym źródłom pożywienia przez kilka dni. Zauważyłam ze smutkiem, że niestety moje dzieci nie mają już takiej wolności i nieskrępowania w doświadczaniu pierwszych kontaktów z naturą, jaką miałam chociażby ja. Tak trudno jest w obecnych czasach wypuścić pociechę samą z domu, pozwolić na swobodną, całodniową zabawę poza domem. A przecież na pewno wielu z nas spędzało czas po szkole z tzw. kluczem na szyi – czyżby to było tak dawno?… Następuje coraz większe oddalenie człowieka od natury i od tego, co jeszcze tak niedawno było czymś oczywistym i znanym. Czy nie doprowadzi to ludzkości do katastrofy?

Wszystkim zainteresowanym bardzo praktyczną wiedzą z zakresu survivalu polecam lekturę nr 5/2009 (październik/listopad) Traveler – National Geographic, a wszystkim stęsknionym za pięknem natury i cudowną, pełną wolności relacją między dziewczynką a lisem sugeruję konieczność obejrzenia jednego z najpiękniejszych filmów na świecie – „Mój przyjaciel lis” :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz