poniedziałek, 16 listopada 2009

Paryski styl ;)


Zachęceni opinią pewnej bardzo znanej blogowiczki ;) udaliśmy się w sobotę do Cafe Vincent, żeby zakosztować francuskiej atmosfery i francuskich wypieków. Miejsce do tanich nie należy, a biorąc pod uwagę ciasnotę i raczej kiepskie warunki, aby w spokoju napić się kawy i poczytać gazetę, jak dla mnie ceny są naprawdę zawyżone. Jedzenie – hmm, cóż, zbyt wiele nie próbowałam, ale na kolana nie powala. Jednego, czego nie można odmówić temu miejscu – to charakter – bardzo francuski :). Choć tworzą go chyba najbardziej klienci – już po 5 minutach było widać, że w tym miejscu skupiają się osoby, które w jakiś sposób większy lub mniejszy z ojczyzną Bonapartego mieli coś wspólnego… Widać to było głównie po ubraniach, ale także po wyrazie twarzy – jest taki pewien charakterystyczny grymas, który często gości na francuskich twarzach – zwłaszcza w Paryżu ;). Znalazła się też jedna pani, która z tzw. „francuskim nerwem”, rzuciła krzesłem i gazetą, miała chyba swoje powody, żeby tak się zachować, choć zupełnie nie rozumiem, po co sobie psuć humor w taką piękną, słoneczną sobotę. Jednym słowem, miejsce to rozsiewa klimacik „bourgeoisie francaise”, w którym ja niekoniecznie gustuję, gdyż miałam kilka razy okazję przekonać się, co często kryje się za tym „eleganckim i pięknym wyglądem”. Chyba wolę dredy, „wczorajszy look” oraz bardziej emocjonalny wyraz twarzy widoczny wśród tzw. niepokornych przedstawicieli rodu ludzkiego – choć takich w Cafe Vincent raczej nie spotkam ;). Dobrze, że mieliśmy ze sobą naszych przyjaciół – dzięki temu nie straciłam dobrego humoru i prawdziwego weekendowego samopoczucia :).
I na koniec trochę "pieprzu", żeby nie było tak słodko... :)))

5 komentarzy:

  1. Charakterystyczny grymas powiadasz? ;) Ja do Café Vincent raczej nigdy nie zawitam, ale lubie poczytac co o pewnych miejscach sadza inni; i zobaczyc jak kazdy z nas inaczej postrzega to samo miejsce czy sytuacje. Szkoda, ze nie bedzie u mnie pozniejszej rzeczywistej konfrontacji ;)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. No wiesz, może nie wszyscy widzą ten grymas, tę z lekka duszącą atmosferkę. Jestem ciekawa, jak odbierają to miejsce inne osoby...

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu, a kto Was tak zachęcił? odpowiedz mi proszę :) Mon

    OdpowiedzUsuń
  4. Liska z White Plate :) Może w jej opisie nie było peanów, ale opinia była raczej zachęcająca :)

    OdpowiedzUsuń
  5. hiem, tak myślałam. znam panią L osobiście i przyznam, że prywatnie jej nie trawię. ale kreację blogową ma ok, chociaż te bzdury o babcie i dziadu (już porzucone) były conajmniej infantylne. nie lubię tej pani, bo mamy zadawniony nierozstrzygnięty spór na stopie zawodowej i tak wyszło, że musiałyśmy się rozejść. dość powiedzieć, że pozory mylą ;)))
    ps. ale gotuje świetnie, fakt.

    OdpowiedzUsuń