czwartek, 31 grudnia 2009

A gdzie Kapelusznik? :)


Dziękuję za wszystko to, co spotkało mnie w tym roku – to dobre i to co niekoniecznie mnie zachwycało…
Za zaspane poranki, za zapach świeżo zaparzonej kawy, za miłe słowa ze strony najbliższych, za uśmiech na twarzy nieznajomego…
Za wszystkie nowe rzeczy i prawdy, których mogłam nauczyć się w mijającym roku…


Na nowy rok nie chcę podejmować żadnych postanowień, żadnych wyzwań. Niech każdy dzień przynosi coś nowego – ja będę czekać i postaram się niczego ważnego nie przeoczyć…




Zdjęcie - James Merrell

poniedziałek, 28 grudnia 2009

Blue and green


Wczoraj znowu czułam się jak dziecko – dałam się oczarować, wciągnąć w nierealną, pełną sentymentalizmu historię. I weszłam w nią maksymalnie aż do samego dna. Razem z głównym bohaterem biegałam po lesie Pandory, latałam na dzikich stworach i gadałam z wielkim, starym drzewem, a momentami z emocji i ze strachu ściskałam oparcia fotela kinowego. Tak, jestem jak duży dzieciak – przyznaję się „bez bicia” :).

czwartek, 24 grudnia 2009

Dawno temu w odległym Betlejem...


Od kilku dni świat żyje przygotowaniami do Świąt, wszech odczuwalnym zapachowo szaleństwem kuchennym, zakupami, sprzątaniem i… przesyłaniem życzeń :). Zewsząd napływają do nas życzenia – przychodzą tabunami na komórkę, maila. Czasem są to życzenia jakby wyjęte z szablonu kartek świątecznych, czasem bardzo szczere, a czasem pokłosie wcześniejszych firmowych spotkań wigilijnych - słowa są tak zniekształcone i dziwnie dobrane, że ma się wrażenie, że autor nie miał akurat na nosie okularów albo w jego głowie pływał jeszcze mocno „podlany śledzik z cebulką” ;).

Ja również chciałabym złożyć życzenia każdemu, kto będzie czytał ten wpis – życzę Ci umiejętności wyłowienia z tej całej gonitwy spotykających nas zdarzeń – tych, które są dla Ciebie rzeczywiście istotne, życzę spokoju w sercu i w duszy, błogiego stanu zadowolenia z tego co tutaj i teraz, a przede wszystkim świadomości tego, że ok. dwóch tysięcy lat temu żył na ziemi ktoś, kto ma dla Ciebie największy i najwspanialszy prezent – miłość i zrozumienie :)

niedziela, 20 grudnia 2009

All I want for Christmas...

Drogi Święty Mikołaju,
Wiem, że już późno, że tłumy w sklepach… Jednak ja chciałabym Cię prosić o coś, czego nie można kupić w żadnym sklepie – nawet wirtualnym. Chciałabym, żebyś:
- pozbył się tych wszystkich „fałszywych” Mikołajów, których widać w każdej galerii handlowej, reklamie, gazecie już od dwóch miesięcy...
- przywrócił „prawdziwy” smak Świąt – wyczekiwania na pierwszą gwiazdkę, niezapomnianego smaku pomarańczy raz w roku, pysznych wędlin i pasztetów
- przypomniał nam, jak to jest cieszyć się z najmniejszych i najskromniejszych nawet prezentów
- podarował mi taki cudowny przedmiot, dzięki któremu będę mogła zamieniać złe humory moje i moich najbliższych w nicość
- załatwił mi od Hermiony zmieniacz czasu, który będzie rozwiązaniem na MÓJ wieczny brak czasu
- sprawił, że znowu będę czuła się jak dziewczynka, która wierzyła, że jej marzenia kiedyś się spełnią
- i na koniec – proszę, pomóż uwierzyć mi, że istniejesz naprawdę ;)

http://www.youtube.com/watch?v=TBdYM0B8-lg

wtorek, 15 grudnia 2009

Śnieg


Kiedy spadł wczoraj śnieg, obudziły się we mnie różne wspomnienia – nie tylko z dzieciństwa. Choć muszę przyznać, że tych dziecięcych było najwięcej. Cieszyłam się, że nie muszę stać i marznąć nigdzie na przystanku. Mogłam wygrzewać się w moim ciepłym domu, czytać o Święcie Chanukka, o tym że w tym roku zbiegło się z Dniem Św. Łucji. No tak, wszystko się zgadza – światło i ciepło – to są jedne z najważniejszych rzeczy dla człowieka.
Piosenką, która najbardziej kojarzy mi się z zimą, szalonymi zjazdami na sankach na osiedlowej górce, z wyjadaniem kapusty kiszonej prosto z woreczka foliowego, kupionej w warzywniaku - moja wielka, zimowa, dziecięca tradycja ;), jest – nie, wcale nie „Last Christmas”!!! :) - to „Pada śnieg” Edyty Górniak i Krzysztofa Antkowiaka. I choć do Świąt jeszcze daleko, to dzisiaj właśnie ta piosenka króluje w naszym domu.
Na pulpicie komputera zagościła znowu Pippi okutana swoim cieplutkim, niebieskim szaliczkiem – jedno z moich ulubionych zdjęć przedstawiających tę szaloną dziewczynkę :). Pippi przypomniała mi, że trochę trudno jest być inną, nie przystawać do reszty społeczeństwa… Jest to możliwe, choć wiąże się z dużymi ograniczeniami. Niektórzy są inni, bo chcą tacy być. Są jednak też tacy, którzy są inni, ale nie z własnego wyboru – tym jest chyba zdecydowanie gorzej.
Ostatnio dużo dzieje się w mojej głowie, gdzieś z tyłu pojawiają się pytania i wątpliwości, z którymi trzeba będzie się zmierzyć już niedługo – nie będzie możliwości ukrywania dłużej głowy w piasku. Na razie trzymam się kurczowo tego, co powiedziała kiedyś Pippi:

„Pewnego pięknego popołudnia Pippi zaprosiła Tommy'ego i Annikę na kawę i pierniczki. Nakryła do podwieczorku na schodkach werandy. Było słonecznie i miło, wszystkie kwiaty w ogrodzie Pippi pięknie pachniały. Pan Nilsson łaził w górę i w dół po poręczy schodków, a koń od czasu do czasu wyciągał łeb, aby go poczęstowano pierniczkiem.– Jak wspaniale jest żyć, mimo wszystko – westchnęła Pippi, wyciągając nogi przed siebie tak daleko, jak tylko się dało.”

piątek, 11 grudnia 2009

Współczesny imperializm? :(

Już, już miałam wylicytować czapkę i rękawiczki z podobizną mojego ukochanego łosia ( w tym przypadku była to firma Abercrombie), gdy nagle nie wiedzieć czemu, przeglądarka zbuntowała się i zamknęła stronę. Potem jakoś tak dziwnie wpisałam w Google hasło „kto nosi ubrania Abercrombie?”. Naprawdę nie wiem, czemu to wpisałam… Znalazłam kilka linków, w tym ze dwa bardzo ciekawe, które dotyczyły specyficznej polityki wizerunkowej tej firmy oraz polityki odnośnie zatrudnienia. Ku mojemu przerażeniu odkryłam, że firma Abercrombie oskarżana jest o rasizm. Najgorsze było w tym to, że managerowie koncernu wcale nie zaprzeczali takim pogłoskom, a swoimi wypowiedziami wręcz je potwierdzali – że jest to firma „białych dla białych”, że adresatami produktów są młodzi, biali ludzie z wyższej klasy średniej. Podobno niektórzy amerykanie kupując ciuchy z Abercrombie odczuwają swego rodzaju satysfakcję emocjonalną z przynależności do pewnej grupki „wybrańców”. W którymś z wywiadów prezes firmy wyraźnie stwierdza też, że interesują ich klienci zamożni, piękni, zdrowi, wysportowani i to do takich ludzi – Abercrombie kieruje swoją ofertę. Pracownikami koncernu też są głównie ludzie młodzi, biali i atrakcyjni. Dla „kolorowych” miejsca raczej nie przewiduje się w tym towarzystwie. Ci mniej „atrakcyjni” nie są eksponowani, nie mają bezpośredniej styczności z klientami. Być może coś w polityce firmy zmieniło się, gdyż w ostatnich latach przegrała kilka procesów sądowych zainicjowanych przez byłych pracowników o odmiennym kolorze skóry… Zdaję sobie sprawę, że taka sytuacja dotyczy pewnie też i innych, znanych firm odzieżowych takich jak np. Ralph Lauren czy Banana Republic, jednak świadomość tego, co przeczytałam, spowodowała, iż nie zamierzam kupić niczego, co będzie produktem Abercrombie. Kłóciłoby się to z moimi przekonaniami, z moją etyką. Najwyżej nie będę miała tej pięknej czapeczki z łosiem – trudno, znajdę sobie inną, równie ładną :). Będę kupowała w lumpeksach, na moim ukochanym targu od miłej pani, tej co zwykle :). I to jej dam zarobić, a nie „zarozumiałym białasom z Abercrombie” :). Może spróbuję sama przerabiać ciuchy, robić nowe ubrania z rzeczy używanych?

Polecam stronę http://www.etycznamoda.net/ – gdzie można znaleźć mnóstwo ciekawych informacji i odnośników do różnych inspirujących projektów i spotkań. Już w najbliższy weekend 12-13 grudnia na Solcu w Warszawie odbywać się będzie trzecia edycja tzw. „Przetworów” - mistrzostwa Polski w twórczym recyklingu, podczas których przetwarzane będą niepotrzebne przedmioty, surowce w nowe designerskie produkty – będzie je można kupić na miejscu. Wszystkie szczegóły tutaj: http://www.flupy.net/przetwory4.html

Jak już piszę o tzw. etycznej modzie, to nie wypada nie wspomnieć o etycznej, świadomej konsumpcji i odpowiedzialności społecznej. Nie wnikając w szczegóły oba te zagadnienia można sprowadzić do kilku punktów-porad, które można wykorzystywać podczas codziennych zakupów:
- ogranicz konsumpcję – zadaj sobie pytanie, czy dany przedmiot jest ci naprawdę potrzebny
- staraj się kupować produkty blisko Twojego miejsca zamieszkania i od pierwszych wytwórców (wsparcie lokalnej społeczności, małych sklepów, targów, bazarków)
- jeżeli jest taka możliwość, kupuj produkty używane (zapobieganie marnotrawstwu i ograniczenie zalegających na ziemi śmieci).

Z rozmów z moimi znajomymi wynika, iż nie wszyscy kupili już prezenty dla swoich najbliższych, wciąż jeszcze szukają, zastanawiają się, wybierają. A może tak połączyć kupno prezentu ze wsparciem szlachetnej idei? Fundacja Synapsis stworzyła Rzeczy Różne - przedsiębiorstwo społeczne, w którym zatrudnione są osoby dorosłe, chorujące na autyzm. Wytwarzając naprawdę piękne przedmioty osoby te przechodzą terapię oraz mają możliwość zarobienia prawdziwych pieniędzy, być może dla niektórych jest to pierwszy etap w dalszej pracy na tzw. otwartym rynku. Chcesz mieć realny wpływ na czyjeś życie? Masz okazję! :)
http://rzeczyrozne.pl/

wtorek, 8 grudnia 2009

True love?


Czasem myślę, że psy to tak naprawdę ludzie, tylko uwięzieni w innym ciele… Tak wiele można zrozumieć ze spojrzenia psa, z jego dźwiękowych komentarzy. Czuję bardzo silną więź z naszym psem – z którym rozmawiam często bez słów. Patrzymy sobie głęboko w oczy i nie jest to na pewno w żadnym stopniu zachowanie dominacyjne. W jej oczach widzę miłość i pełne oddanie, czasem prośbę. Tak, wiem, że niektórzy uważają taki sposób myślenia za błędny, sprowadzając psychikę psią do egoistycznych pobudek. Nie wierzę, że psy nie kierują się niczym innym niż tylko egoizmem i instynktem. Jestem przekonana, że potrafią odczuwać coś więcej, myśleć w bardziej skomplikowany sposób, dokonywać trudnych wyborów. Trochę smutne, że czasem psy muszą uczyć ludzi okazywania czułości, oddania oraz pełnej akceptacji… Smutne też, że gdzieś w naszym współczesnym życiu zagubiliśmy tę jedną z najprostszych więzi – więź ze zwierzęciem – która jakby przestała być nam już potrzebna… Nie mamy już czasu dla ukochanego zwierzaka, tylko czy mamy ten czas również dla siebie?

piątek, 4 grudnia 2009

Podręcznik ;)

Ostatnio natknęłam się na bardzo zabawną próbę stworzenia na sieci „podręcznika uwodzenia”, jaki mógłby napisać Edward Cullen – obecne bożyszcze wielu kobiet na świecie. „Metoda Edwarda Cullena – jak poderwać dziewczynę” jest tworem największego polskiego forum fanów Twilight – podejrzewam, że w większości uczestnicy forum to kobiety, choć być może kilku panów też się tam znajdzie :). Biorąc to pod uwagę, można łatwo wysnuć wniosek, że są to swego rodzaju postulaty kobiet, którym czegoś brakuje u współczesnych mężczyzn. Niektóre punkty „podręcznika” są do przewidzenia – tzn. wiadomo, że facet powinien być kulturalny, dbać o dobro i bezpieczeństwo swojej ukochanej itd. Jednak w niektórych przypadkach autorki poszły dalej – myślę, że potraktowały to naprawdę jako zabawę i potrafiły z humorem spojrzeć na idealną postać Edwarda. Kilka śmieszniejszych wypowiedzi i propozycji zapisów do podręcznika zamieszczam poniżej:

Metoda Edwarda Cullena – jak poderwać dziewczynę:
- Powiedz jej, że jesteś niebezpieczny i że powinna trzymać się od ciebie z daleka
- Stosuj całą gamę uśmiechów, w tym jej ulubiony
- Zmieniaj kolor oczu albo kup sobie kolorowe soczewki, żeby ją zaintrygować
- Rozpalaj w niej pożądanie, a potem odmawiaj
- Co wieczór wskakuj przez okno do jej sypialni i całą noc spędzaj na obserwowaniu ukochanej
- Codziennie powtarzaj jej, że jest piękna, nawet kiedy zaspana w piżamie zwleka się z łóżka
- Kieruj nią, ale rób to tak delikatnie, żeby nic nie zauważyła
- Nigdy nie mów jej całej prawdy, niech się trochę nagłowi
- Czasami postrasz, że chcesz ją zjeść – tak pro forma
- Śledź ją i ratuj z opresji, zwłaszcza jeżeli nie potrafi pokonać prostego odcinka drogi bez potknięcia
- Nigdy nie podważaj jej racji
- Mów aksamitnym głosem, a potem uśmiechaj się łobuzersko
- Dbaj o rzęsy, nigdy nie wiadomo, kiedy będziesz musiał nimi „poczarować”
- Cytuj do ucha fragmenty z Romea i Julii
- Od czasu do czasu wgryzaj się w poduszki - to zrozumieją chyba tylko osoby, które przeczytały wszystkie cztery tomy :)

I na koniec najlepsze – Nie bądź wytworem wyobraźni pani S. Meyer :)

Cały wątek możecie przeczytać tutaj:
http://www.twilightseries.fora.pl/postacie,17/metoda-edwarda-cullena-jak-poderwac-dziewczyne,89.html

środa, 2 grudnia 2009

Elifaz, Bildad, Sofar...


Gniew… Smak huraganu emocji, którego czasem nie można opanować… Sprzeciw wobec tego, co nas boli… Złość i żal, gdy ktoś nas zawiedzie… Odwieczny problem całej ludzkości… Czy należy i warto go tłumić? Dla dobra innych, z uwagi na szacunek dla starszych, w związku z oczekiwaniami najbliższych… Są ludzie, którzy nie mają problemów z okazywaniem gniewu – nie patrząc na konwenanse jak walec jadą i ranią. Inni ściskają go w sobie, a potem żałują, że nie mieli wystarczająco dużo odwagi, by pokazać go światu… Niektórzy bardzo chcą widzieć nas pokornymi, zgadzającymi się na wszystko. Próbują przekonać, że ta cała szarpanina nie ma sensu… A może to zdrowe – może to słuszne? Akceptować to co nas spotyka ze spokojem i szukać w naszych doświadczeniach ukrytych przekazów. Lecz czy w ten sposób nie zabijamy trochę nas samych? Zawsze fascynowała mnie postać Hioba – jego walka, dialog z Bogiem. To że wciąż pytał i szukał sensu w swojej historii, że nie poddał się krytyce „przyjaciół” i nie zaczął szukać winy w sobie… Hiob nie dał się zamknąć w czarnym lochu depresji… Nie pozwolił, żeby wszystkie nieszczęścia, które go spotkały, zepchnęły go z przerażającym wrzaskiem aż na samo dno. Światło dla siebie widział cały czas, nawet kiedy wydawało się już ledwo tlącym się płomieniem… Choć przecież tak łatwo jest ulec myślom, które jak czarne ptaki na ponurym niebie zataczają koła coraz niżej nad naszymi głowami… Tak łatwo jest odpuścić i dać się porwać lodowatej fali rozpaczy. I tak trudno jest potem wstać i z odwagą spojrzeć w twarz otaczającej nas rzeczywistości…