To takie smutne, kiedy okazuje się, że ktoś kto mówił, że jest Twoim przyjacielem, ba nawet „bratem/siostrą” przestaje się Tobą interesować, nie dzwoni, nie pisze, a nawet czasem udaje, że nie widzi… Zawsze zastanawiało mnie, jak to jest, że tak łatwo można o kimś zapomnieć, tak łatwo „wyrzucić” go ze swojego życia. Liczą się już inni, nowi, ciekawsi, a my lądujemy na „śmietniku” – jak zepsuta/nudna, niepotrzebna zabawka.
Są tacy ludzie, którzy uwielbiają manipulować innymi i dopóki poddajesz się tej manipulacji – często o tym nie wiedząc – jesteś „cacy”. Kiedy podniesiesz głowę i powiesz – dosyć, chcę relacji opartej na „zdrowych” zasadach - to jest koniec – chociaż przepraszam – czasem jeszcze dostaniesz po głowie, za to, że się zorientowałeś w czym rzecz. Kolejnym etapem jest odrzucenie – jesteś „odpadem”, który do niczego już nie jest potrzebny, bo przecież nie da się już nim rozporządzać (czytaj: manipulować).
Są jeszcze inni, którzy uznają, że są nieomylni i wszechwiedzący. Tych musisz się słuchać, jak uczeń w szkole. Musisz odrabiać „zadane prace domowe”, musisz myśleć i mówić tak jak oni.
Jestem już zmęczona takimi „przyjaźniami” i zadaję sobie pytanie – czy nie można tak po prostu, zwyczajnie i z szacunkiem podejść do drugiego człowieka??
środa, 6 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Wiem coś o tym. Pierwszy raz bolało 10 lat temu. I to długo bolało. Ale dziś wiem, że lepiej mieć garstkę sprawdzonych przyjaciół niż gromadę aktorów...
OdpowiedzUsuńBozena
Można Aniu! Cenne przyjaźnie są bezwarunkowe :), ale niestety rzadkie, przez co- na wagę złota
OdpowiedzUsuńNo popatrz, jak się Tobą interesuję ; )
OdpowiedzUsuńJa też b dużą wagę przykładam do przyjaźni. Jestem STRASZNIE wymagająca. Może nawet ciut za bardzo, ale nie zmienię tego. Przyjaźń bardzo zobowiązuje. Nie nazywam przyjaciółmi wszystkich osób, które lubię, z którymi miło spędzam czas... Pamiętam jak zawiodłam się kilka razy na "przyjaźni" - jak bardzo mnie to bolało. Do tej pory mam zabliźnione rany po 'tamtych sytuacjach' i niestety, choć się kumplujemy, to zaufanie już nie to.
Przyjaciel to jest ktoś, na kogo można liczyć niemal bezwyjątkowo - i nie chodzi mi o takie histeryczne "jestem zawsze dla ciebie w każdej sekundzie życia", tylko o zdrowy układ - wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej ale niczego ci nie narzucam. Przy takiej pewności cenne jest zdanie przyjaciela - bo nawet jeśli nie podoba nam się to, co słyszymy - to wiadomo, że on nami nie manipuluje, że nie próbuje osiągnąć jakiejś korzyści -fizycznej, ani psychicznej. Taka dojrzała przyjaźń jest czymś niezwykłym i rzadkim.
A poczucie odrzucenia - jedno z paskudniejszych. Doskonale to rozumiem...
"I see you" Pamiętasz? Bardzo mi się podobało...
OdpowiedzUsuńwyTFUrnio, jeżeli masz na myśli Avatara - to tak, pamiętam, wzruszyłam się nawet w tym momencie :)
OdpowiedzUsuń