środa, 28 kwietnia 2010

Urodzinowy prezent :)


Czasem nie trzeba kupować niesamowitych prezentów, żeby obdarować bliską nam osobę czymś niezwykłym. Nie jest potrzebny żaden modny gadżet, super drogie perfumy czy nawet wielki bukiet kwiatów (choć miło jest kwiaty dostawać – zwłaszcza bez okazji). Czasem wystarczy po prostu czyjaś bliskość, dobre słowo i uważne spojrzenie. Wypadałoby wspomnieć tutaj historię sympatycznego Leona Królika z zabawnej i jednocześnie bardzo mądrej książeczki dla dzieci („Idealny prezent” Rohan Henry), który szukał dla swej przyjaciółki przez cały rok prezentu - niepowtarzalnego, wspaniałego i jednocześnie trwałego. Podarował jej pierwszy jesienny liść, jednak ten został porwany przez silny wiatr. Obdarował ją delikatnym płatkiem śniegu, który stopił się od ciepła jej łapki. Kiedy nadeszła wiosna, Leon Królik chciał dać w prezencie przyjaciółce Lizie Króliczek pierwszego, wiosennego motyla, lecz ten odleciał i Leon Królik znowu został z „pustymi łapkami”. Przyjaciółka Liza Króliczek, widząc smutek Leona Królika, wzięła go za łapkę i powiedziała: "Leonie, ja nie potrzebuję idealnego prezentu. Chcę tylko potrzymać za łapkę mojego najlepszego przyjaciela…” :).

Ilustracja i wypowiedź Lizy Króliczek – Rohan Henry

niedziela, 25 kwietnia 2010

Żeński pierwiastek


Czy nie jest trochę tak, że w ostatnich czasach nastąpiła zamiana ról? Mężczyźni coraz rzadziej potrafią odnaleźć w sobie ten męski pierwiastek – siłę, zdecydowanie, energię. Kobiety zaś są coraz silniejsze, odważniejsze, przejmują coraz więcej terytoriów – dotąd zarezerwowanych głównie dla mężczyzn. I tak „słaby”, czuły mężczyzna wiąże się z energiczną, często bezkompromisową kobietą. Czytam ostatnio „Żelaznego Jana” Roberta Bly, który w tej pozycji porusza tematykę męskości i męskich inicjacji, ja jednak podczas lektury zaczęłam myśleć o nas kobietach i o naszej kobiecości .
W świecie, gdzie tyle wymagań przed nami, tak trudno pamiętać o tym, że my również mamy w sobie pierwiastek żeński – coś co drzemie w nas głęboko, czasem uśpione. Że każda z nas ma w sobie kobiecość – która objawiać się może w różny sposób, ale z pewnością jest – wystarczy ją w sobie odszukać. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, nie będę snuć wywodów, w jaki sposób to zrobić. Mogę podać przykład – taniec arabski – do którego nie trzeba mieć figury supermodelki, nie trzeba katować się wielogodzinnymi ćwiczeniami. Wystarczy chcieć odszukać w sobie tę zmysłowość, większą świadomość własnego ciała i co najważniejsze – kobiecą energię. Zapewniam Was, że po założeniu spódnicy, zawiązaniu chusty i odtańczeniu kilku piosenek w rytm arabskich bębenków, poczujecie się inaczej. Zaczniecie inaczej oddychać, prostować plecy i… kołysać biodrami chodząc. Wasze oczy nabiorą blasku, a Wasz uśmiech zachwyci niejednego męskiego przypadkowego przechodnia :).

Na zdjęciu Ola Toth – wg mnie najlepsza tancerka i instruktorka tańca arabskiego w Polsce

Poniżej link do filmiku z jednym z występów Oli

piątek, 23 kwietnia 2010

Droga Samuraja


Motto na dziś z mojego kalendarza: „Odwaga nie oznacza, że nie odczuwamy lęku. Jest to raczej umiejętność przezwyciężania niemocy, którą wywołuje w nas lęk.” – Paulo Coelho
Ilustracja - Catalina Estrada

środa, 21 kwietnia 2010

Cud chwili


Żyć tu i teraz. Dla tych, którzy są obok nas, z nami. Mieć pełną świadomość tego, co robimy, nawet w przypadku prostych, codziennych czynności. Patrzeć na siebie i innych pozbawieni uprzedzeń, narzuconych poglądów i wyobrażeń. Żyć rzeczywistością - a nie jej wyobrażeniem. Dostrzegać piękno, które jest wokół nas, a które ukryte jest czasem w zwyczajnych przedmiotach, kwiatach, promieniu słońca za oknem. Jednym słowem - być cudownie uważnym :).


Obraz – Juan Lascano

czwartek, 15 kwietnia 2010

Naprawdę jest mi wstyd...

Wstyd mi za rodaków, którzy jeszcze kilka dni temu wszyscy na klęczkach ze łzami w oczach, cały naród wspólnie - teraz szarpią się, obrzucają wyzwiskami… Po raz kolejny pokazaliśmy całemu światu nasze prawdziwe „polskie” oblicze. A jeszcze wczoraj pisałam na Facebooku, który od paru dni zamienił się w wielkie ogólnonarodowe forum dyskusyjne, że moim marzeniem jest aby to, co wydarzyło się w sobotę, było początkiem wielkiego przełomu duchowego i moralnego w tym narodzie. Aby ludzie wreszcie otworzyli się na to, co mogą dostać od Boga – na miłość i zaczęli pielęgnować to, co mają w sobie najpiękniejszego – mądrość, narodową solidarność, a przede wszystkim zwykłą ludzką życzliwość i empatię.
Słowa poniżej nie są moje, ale jak bliskie temu, co czuję. Zgadzam się w większości z tym, co napisał pan Szymon Hołownia, a właściwie „wykrzyczał”, bo tak odebrałam jego felieton. Zawsze darzyłam go wielkim szacunkiem, a teraz jestem pewna, że jest jednym z niewielu naprawdę mądrych i wrażliwych dziennikarzy w Polsce.

"Szymon Hołownia - Mój list otwarty do rodaków (fragmenty)

Polska rzeczywistość, przygnieciona do ziemi żałobą, zdaje się już prostować do swoich zwykłych kształtów. A we mnie wzbiera gniew. Przeżywamy święty czas, w którym płaczę, myślę, mam ochotę modlić się, współczuć rodzinom zmarłych. Zmienić siebie, wyciągnąć wnioski, nie sądzić tych, których sądziłem zbyt łatwo. Czerpać siłę z tego, co poczułem wczoraj pod Pałacem Prezydenckim i co czuję patrząc na moich rodaków. Nie zmarnować tych śmierci.
Budzi się we mnie wściekłość na tych, którzy chcą mi ten czas odebrać. Na prymitywów, którzy niczego się nie nauczyli i już zaczynają swoją, jedyną jaką znają, śpiewkę. (...)
Jest mi wstyd za kolejnego już posła, który już pognał do mediów by dzielić się ze światem swoją paranoją, obsesjami, o tym że mamy do czynienia z rosyjskim, antypolskim spiskiem.
Jest mi wstyd za moich kolegów z pewnej telewizji, którzy zaczęli ordynarną kampanię wyborczą, uznając śmierć prezydenta za pieczęć swych racji, a w rozmowach z ludźmi, szczują ich na władzę, między sobą nie owijając w bawełnę walą w politycznych przeciwników, odgrzewając nasze nienormalne podziały.
Jest mi wstyd za kolegę, który jest biedny, bo jego świat składa się z symboli partii, na salonie24 zaczął już sensacyjne perory o tym, jak wroga zmarłemu Platforma przejmuje siłowo dokumenty w BBN-ie, jak jej ludzie krążą za stanowiskiem szefa IPN-u, a powtarzają to za nim wszystkie serwisy.
Jest mi wstyd, za tych półgłówków, którzy jedną z najbardziej znanych polskich dziennikarek płaczącą pod Pałacem powitali okrzykami: zabiłaś prezydenta!
Jest mi wstyd za tych, którzy dziś zaczęli już skrzykiwać się w Krakowie na manifestację przeciwko pochowaniu prezydenta na Wawelu. Co do tego czy Wawel to właściwe miejsce można mieć istotne wątpliwości - osobiście żałuję, że nie będzie to na przykład warszawska archikatedra, gdzie przecież też chowa się tylko wielkich ludzi. (...)

To spór dla tych, których światem jest polityka. Dla tych co widzą coś więcej - jakie znaczenie ma to, czy ktoś zmartwychwstanie z Wawelu czy z cmentarza na Powązkach?
Mam do nich wszystkich (...) jedną małą prośbę. Spójrzcie - razem z mam nadzieję, większością narodu - w twarze rodzin, które w tych dniach stają nad trumnami. I do jasnej cholery, wreszcie się opamiętajcie. Bo to w nich jest prawda o tym, co dzisiaj przeżywamy, a nie w waszych snutych nad grobami proroctwach i mądrościach.
Ciszej nad tymi trumnami. Albo za dwa tygodnie obudzimy się w Polsce gorszej niż ta, w której zamarliśmy w ostatnią sobotę.
Zróbmy z tego jakiś list otwarty, formę apelu. Zawsze stroniłem od takich form wyrażania sądów. Ale teraz czuję się jakby ktoś plądrował mi dom ze skarbem.
PS. Cały czas mam nadzieję, że ludzie na ulicy są mądrzejsi niż ludzie na świeczniku. A co jeśli są oni wiernym odbiciem społeczeństwa."


Cały tekst felietonu pod linkiem:
http://www.redakcja.newsweek.pl/Tekst/Polityka-Polska/536057,Jest-mi-wstyd.html

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Krótka podróż...

Jeszcze nie rozjaśniły się kolorami witryny gazet, jeszcze lśni niejedna łza w oku, nadal tyle zdziwionych spojrzeń. Eksperci debatują, nie mogą uwierzyć w to, co się stało. A życie? Życie toczy się dalej, coraz więcej młodych, zielonych listków na drzewach, śmiech dziecięcy pobrzmiewa w wiosennym słońcu. Młoda kobieta biegnie na przystanek, bo zaraz nadjedzie autobus, a kierowca luksusowego samochodu mruży zaspane oczy. Tak, cokolwiek by się nie stało, życie toczy się nadal…

„Pokolenie odchodzi i pokolenie przychodzi,
Ale ziemia trwa na wieki.
Słońce wschodzi i słońce zachodzi,
I śpieszy do swego miejsca, gdzie znowu wschodzi…
Ludzie się trudzą mówieniem,
Lecz i tak nikt wszystkiego nie wypowie.
Oko nie nasyci się widzeniem,
A ucho nie zadowoli się słyszeniem.
To, co było, znowu będzie,
A co się stało, znowu się stanie:
Nie ma nic nowego pod słońcem.”


Księga Kaznodziei Salomona 1:4-9

środa, 7 kwietnia 2010

Księżniczka Sasanka i Księżniczka Śnieżyczka


Kiedy wracałyśmy wczoraj z moją córeczką z przedszkola narzekałyśmy na brzydką pogodę. Moja mała kobietka tupała nogą na zimę i krzyczała „idź sobie zimo precz, nie chcemy cię tu już”. Jeszcze kilka dni temu mogła z dumą prezentować nowe wiosenne pantofelki – a teraz co? Wróciła ciepła kurtka i czapka na głowie. Pogoda pokrzyżowała plany małej strojnisi… Z zakatarzonym nosem, bolącym gardłem również mówię zdecydowane NIE powrotowi zimy – już dosyć! A na osłodę zamieszczam mały fragment jednej z moich ulubionych książek (nie tylko czasów dzieciństwa) – „Dzieci z Bullerbyn” autorstwa Astrid Lindgren – może w ten sposób zaczarujemy pogodę i wiosna zaraz wróci…
„Anna i ja mamy za przystanią specjalne miejsce, gdzie rosną pierwsze sasanki. Mamy również drugie miejsce, gdzie rosną śnieżyczki. A zawilce rosną na wszystkich łąkach w Bullerbyn – aż się od nich roi. Zbieramy zawilce, śnieżyczki i sasanki. Gdy trzyma się bukiet przed nosem, wówczas wie się, że to wiosna, nawet jeśli się ma oczy przymknięte. Anna i ja mamy jeszcze jedno ulubione miejsce na wiosnę. Jest nim głęboki parów. Mamy dwie skrzynki po cukrze, na których tam siedzimy. Woda szumi wokół nas, ale my nie jesteśmy mokre – przynajmniej nie bardzo. Wokół parowu rośnie czeremcha. Rośnie ona tak gęsto, gęsto, że tworzy zupełnie zieloną salę z liści. Siedzimy tam dość często. Gdy czeremcha kwitnie, słońce świeci i woda szumi dokoła nas, jest doprawdy bardzo przyjemnie...”


poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Poszukiwania


Trochę późno, ale chyba lepiej późno niż wcale :) Z okazji kończących się właśnie Świąt Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa życzę wszystkim odwiedzającym mój blog życia pełnego marzeń, celów do realizacji, a wszystko niech będzie okraszone wiosennym słońcem i wietrzykiem! Mam też nadzieję, że szukając jajek w ogrodzie, króliczków między drzewami, zabłąkanych kurczaczków za szafą, odnajdziecie sens tego życia – miłość i pokój…