
No właśnie – bliżej mi do Hermiony czy do Luny? I nie jest to pierwszy raz, kiedy czuję sprzeczne osobowości w sobie.
Kiedy czytałam Harrego Pottera utożsamiałam się mocno z Hermioną Granger. O tak, „ambitna i dumna panna Granger” miała ze mną wiele wspólnego. Nie mogę powiedzieć, żebym w szkole i na studiach była prymuską, ale nie było dla mnie niczym dziwnym, że Hermiona mogła tak kochać książki i wiedzę. Nie jest mi obce uczucie konieczności zgłębiania tematu do momentu, aż poczuję się zaspokojona i będę pewna, że więcej już dowiedzieć się nie można. Doskonale też rozumiałam jej sprzeciw wobec złego traktowania skrzatów i to jak często z odwagą i konsekwencją prezentowała swoje niezmienne stanowisko wobec różnych nawet drobnych „grzeszków” Harrego i Rona. Była bardzo radykalna i zasadnicza – zło to zło, a białe jest białe. He, he - skąd my to znamy?? W szkole kiedyś nieźle przyłożyłam koledze (tak jak Hermiona uderzyła Draco Malfoya), bo uznałam, że mnie obraził, za co zresztą moja mama została później wezwana do szkoły. Tak, tak, w czasie lektury książek J.K. Rowling odnajdywałam się zdecydowanie w Hermionie :).
Kilka dni temu przejrzałam swoje wszystkie wpisy na tym blogu. I jakie nasunęło mi się spostrzeżenie? Stwierdziłam, że jestem trochę dziwaczna, inna, jakbym była z innej planety - zresztą nie tylko ja to zauważyłam. Na Gwiazdkę dostałam piękną, ale dosyć oryginalną torebkę, którą notabene sobie sama wybrałam ;). Kiedy ją pierwszy raz wzięłam ze sobą do kina, pomyślałam, że kogoś mi ona przypomina… Chyba po trzech dniach skojarzyłam – bingo! Przecież równie dobrze taką torebkę mogłaby nosić Luna Lovegood – kolejna postać z Harrego Pottera. Luna Pomyluna, jak ją nazywano w Hogwarcie. Całkowite przeciwieństwo Hermiony, z którą zresztą kilka razy popadła w konflikt. Luna - marzycielska, trochę jakby nieprzytomna. Bardzo naiwna, wierząca w wiele niedorzecznych historii i tez. Wrażliwa i empatyczna. Lojalna wobec przyjaciół i bardzo wyrozumiała wobec ludzi, którzy nie potrafili zrozumieć ani zaakceptować jej dziwaczności.
Nie twierdzę, że nagle zmieniłam się w Lunę, ale z drugiej strony widzę wiele podobieństw i czuję, że jakaś duża część osobowości Luny jest we mnie. I chyba ostatnio pozwoliłam jej nawet kilka razy dojść do głosu. Niesłychane! Luna przegadała przemądrzałą Hermionę! :)
A może Luna to ja jako dziecko? Dziecko, które z czasem, pod wpływem doświadczeń i nagłych, nie zawsze szczęśliwych zbiegów okoliczności stało się Hermioną, choć gdzieś tam w środku Luna została… Twarda, mocno stąpająca po ziemi Hermiona lepiej umie poruszać się w dzisiejszym świecie, walczyć o swoje. Z drugiej strony Luna jest milsza dla innych, bardziej akceptująca – bardziej strawna :).
Może pozwolić temu dziecku we mnie częściej wyglądać na świat? :)
ps. Moniko, dziękuję Ci za dzisiejszą terapeutyczną rozmowę – gdyby nie Ty, nie byłoby tego postu…